Podobno teraz moja kolej pisania na blogu i podobno też bardzo się zaniedbałem w tym pisaniu. A to co innego do roboty, a to nic się nie dzieje i nie ma o czym pisać a to za dużo się dzieje i nie ma się siły pukać w te klawisze wieczorami.
Pora więc nadrobić co nie co zaległości:
Obserwując nasze raczej superaktywne dziecię w akcji, latające na wysokości lamperii przez większość dnia, trudno oprzeć się wrażeniu iż potrafi ono skupić się na czymś dłużej niż kilka minut. Nic bardziej błędnego. Kilka razy w przeciągu dnia wydaje się to nasze rozlatane czupiradło wpadać w nieco inny wymiar można tak powiedzieć świadomości. Wtedy to skrzynia na klocki wędruje pod okno,zamienia się w taboret i zaczyna się kontemplacja rzeczywistości za oknem. Trwa to czasami nawet długo i jest o tyle zastanawiające iż za oknem w naszym zaułku nic a nic się nie dzieje. Nawet psy nie ganiają a o przejeżdżający samochód też raczej trudno.
Skoro tak nudno na zewnątrz, jakoś można by to urozmaicić pomyślałem i w głowie mojej a konkretnie w części odpowiedzialnej za pamięć otworzyła się klapka i wyskoczyło coś na kształt wspomnień z dzieciństwa (nie tak znowu wczesnego) Otóż skojarzył mi się dość duży kawał słoniny wiszącej na balkonie obdziubywanej bezlitośnie przez sikorki. Słonina jak to słonina. Ptaki w zimie dokarmiać trzeba ale czemu nie tutaj? No właśnie. Przecież słychać je na potęgę każdego rana, niech mają coś z życia. A jak już to czemu nie na całość i nie hotelik jaki na drzewie? Może akurat się coś wprowadzi i będzie paprać po autkach? I dziecię będzie widoki ciekawsze mogło podziwiać jak trochę sobie zaparkuje na pudle z klockami?
Do dzieła:
Szybki risercz i już wiadomo że budkę to trzeba będzie z ebaja bo żaden lokalny sklep nie trzyma na stanie. Ten główny dla zwierząt to pewnie ma, ale w cenie że klękajcie narody. Więc ebaj, a tam budek 300 tysięcy. Wybralim taką nie za drogą i nie za brzydką na próbę. Tydzień mija a tu nic. Już mam się pytać a tu kurier w drzwiach z wielką paką pyta czy ja to ja? Jasne że ja to ja, to on na to że podpisać i dziękuję. No to ja podpis na tym elektrycznym kajeciku i paka moja. Na pierwszy rzut to myślałem że to Pani Mama coś sobie zamówiła i zapomniała powiadomić ale nie. Otwieram pakę a tam cudo. WIELGACHNY hotelik - i to dwupiętrowy nawet. Przepięknie wykonany. Teraz tylko znaleźć czas i miejsce na drzewie i po robocie. Miejsce to i się znalazło i hotelik wisi jak się patrzy. Trochę tak powisiał i pewnie tak by wisiał sam gdyby nie tknęło mnie znowu z tą słoniną. Przecież one muszą coś do jedzenia dostać inaczej to nic nie przyleci (dosłownie). Tu już poszło gładko. Karmy dla ptactwa jest wszędzie do oporu wiec poszliśmy w kulki i koszyczek do zawieszania na gałęzi. Chyba się skuszą te ptaki, przynajmniej miejmy taką nadzieję.
Dla zwiększenia swoich szans na sukces w dokarmianiu i ptasim hotelarstwie szybko nabyliśmy kolejny zestaw karmy i drugi hotelik do ogrodu za domem. Ciekawe jak długo im zajmie, to znaczy tym sikorkom i innym wróbelkom, żeby zacząć się u nas stołować?
Oskar czeka, cierpliwie czeka...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz