Zadziwia mnie częstotliwość z jaką słowo "zadziwiający/e" pojawia się w moich myślach kiedy obserwuję Twój rozwój. Jeszcze niedawno biegłeś do mnie łapiąc mnie za rękę i ciągnąc z sił całych w miejsce gdzie teraz, natychmiast musiałam Tobie coś podać lub podnieść Cię abyś pokręcił sobie kluczem w zamku lub otworzył okno, triumfalnie uśmiechając się kiedy Ci się udało tego dokonać. Dziś już "duży" jesteś, kluczami w zamkach sam manewrujesz a Tato kiedyś Tobie opowie jaki był tego raz efekt końcowy, bo ja tej przyjemności odbierać mu nie będę :)
Również okna już Cię tak nie interesują bo w końcu ileż je razy otwierać i zamykać można a i moje ręce się cieszą bo okres drętwienia mają już za sobą.
Teraz stajemy twarzą w twarz z następnym etapem, gdzie jak masz ochotę nieposkromioną w danej chwili na otwarcie zamrażarki to potrafisz wyprowadzić z pokoju lub kuchni osobnika, który dostęp do tego urządzenia Tobie śmie blokować, ostentacyjnie pokazując mu gdzie ma zostać i się nawet nie ważyć ruszać z miejsca przez Ciebie wskazanego, sam wracając w te pędy do obiektu zainteresowania.
A ja... no cóż pomiędzy jednym mrugnięciem powiek a drugim pędzę za Tobą łapiąc drzwi piekarnika jedną ręką po to by drugą ratować skrzeczącą pod Twoim ciężarem dolną szufladę przed zapaścią z trudem wyciągając Cię z jej wnętrza.
A ja... no cóż pomiędzy jednym mrugnięciem powiek a drugim pędzę za Tobą łapiąc drzwi piekarnika jedną ręką po to by drugą ratować skrzeczącą pod Twoim ciężarem dolną szufladę przed zapaścią z trudem wyciągając Cię z jej wnętrza.
Rozczochrana, zmordowana, codziennie na nowo padam na kolana by po raz kolejny przeżywać mój "Dzień Świstaka".
Mama
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz