Nie wiem czemu, ale nie mogę przestać śmiać się sama do siebie. Nie postradałam zmysłów jeśli ktoś miałby jakieś wątpliwości. Bawi mnie fragment książki Maćka Stuhra i mimo, iż większość jej treści już mi uleciała to kilka fragmentów wciąż głęboko tkwi w mej świadomości. A ten fragment znam prawie na pamięć:
"Z kolegą Michałem należeliśmy do pokolenia, które ubierano w rajtuzy z potwornego trykotu. Były rajtuzy na rytmikę i rajtuzy do noszenia na co dzień, pod spodnie, w zimne miesiące. Hańba straszna. Być może wówczas się dowiedziałem, że jestem mężczyzną, bo pewnego dnia zapragnąłem natychmiastowego zdjęcia rajtuz. Poczułem - w zasadzie już w domu, wychodząc do przedszkola - taką pewność, że już NIGDY nie mogę ich założyć. Oczywiście tamtego ranka zostałem do tego zmuszony, bo dzieci są zmuszane do niektórych rzeczy, czasami zupełnie bezsensownie, ale w worku na kapcie przeszmuglowałem skarpetki zwinięte w kłębek. I w szatni dokonałem przeistoczenia się w mężczyznę."
Z ogromnym zaciekawieniem czekam na moment, kiedy Ty dojdziesz do podobnych wniosków i dokonasz podobnego przeistoczenia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz