No i przyszły jak co roku o sobie tylko wiadomej porze. Jak co roku pełne radości i nieuniknionej gonitwy aby zdąrzyć na czas, dopiąć wszystko na ostatni guzik i zatrzask. Bo jak mogłoby być inaczej. Byłby niedosyt, brak spełnienia swej powinności corocznej i pewnie i deczko rozczarowania. Na szczęście wszystko się dało pogodzić. Babcia i Dziadzia, którzy zawitali do naszego małego domku dwoili się i troili aby wszystko wyszło jak należy. I tak tradycji stało się zadość i mama nawet w sobotę razem z babcią jaja poświęcić pojechała po wieloletniej przerwie w wizytach kościelnych. Nie omieszkała się dzień wcześniej upewnić czy aby kościół w tym samym miejścu stoi co wcześniej bo jaki byłby wstyd gdyby udała się do kościoła a tam klamkę pocałować jedynie by pozostało. Wszysto jednak wyszło jak należy i dziś Święconka pochłonięta została jak stare księgi nakazują. Najbardziej ze wszystkiego smakowała ci "pizza" :) zwana po naszemu "ślimaczkami" :) Obrałeś wszytkim jaja dzięki czemu miałeś zajęcie na jakieś 15 minut, które pozwoliło nam bez większych przeszkód sporzyć spore ilości jadła :) Później przyszedł czas na zabawy z dziadziem i tatkiem w ogrodzie przerwane twoją nagłą potrzebą sporzycia regularnego trunku po czym oddałeś się w ramiona Morfeusza :) ... a ja piszę naprędce coby z głowy nie uleciało :)
Wesołego Alleluja Oskarku :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz