Translate

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Zimno bylo strasznie


Tradycja ta przybyła do nas z dalekiego zachodu za wielkim oceanem. Ciocia Chomka od kiedy na świecie pojawiła się Sofka ustawiała się w kolejce do fotografów w celu uwiecznienia swego dziecięcia na kliszy lub innym nośniku... Sesje te stały się poniekąd obiektem naszej skrywanej zazdrości i jak tylko nasz długo oczekiwany potomek raczył się zagnieździć w mamie to pewne było, że my też oddamy się tej pasji :)
Nie zważając na fakt, iż aparat to my posiadamy,  i to nie byle jaki, szybko zaczęliśmy zatrudniać osoby profesjonalnie pstrykające zdjęcia.
Po doświadczeniu z Oliwią, która to poprzeczkę podniosła aż za wysoko, postanowiliśmy (a w zasadzie Pani Mama) poszukać kogoś o podobnych korzeniach co nasze.
Łatwo nie było. Mama upatrzyła sobie Panią Drobinkę, która wydawała się być dziwnie nieuchwytna...
Jednak kropla drąży skałę i w końcu Mama wynalazła Panią Drobinkę ogłaszającą wszem i wobec, że sesja będzie dla dziatwy z okazji zbliżających się wkrótce urodzin Zbawiciela czyli potocznie zwanych Świąt Karpiowych....
Pani Mama z zasady zbyt szybka to nie jest i większość spraw odkłada na kiedyś ale w tym przypadku to było jak atak na z góry upatrzony cel. Zamówione, zapłacone i na pierwszym miejscu jesteśmy w kolejce jak nic.
Umówiliśmy się do nazbyt oddalonego od naszego domku parku, który nie pierwszy raz służył za tło do zdjęć. Przybyliśmy na miejsce jeszcze przed czasem, znaleźliśmy Panią Drobinkę, jej pociechę i pięknie przygotowaną scenkę z choinką, ciastkami i wszystkim co potrzeba do wykonania zadania. Jedyne czego nie było na miejscu to Pana od Pani Drobinki oraz karty do aparatu niezbędnej w tym przypadku,  no bo jak to bez karty robić ludziom zdjęcia?

Musieliśmy poczekać, trudno i darmo. Nasz Nadaktywny Obiekt z początku nie wiedział o co chodzi, lecz szybko wykapował, że jest tu gdzie poganiać i w dodatku to fantastyczne błoto niedaleko. Dał nam trochę poganiać za sobą i pomartwić sie o stan swojego odzienia, jednocześnie zapewniając nam porcję ruchu niezbędnego podczas tak zimnej (prawie zero stopni) pogody. Na szczęscie dla wszystkich szybko pojawiła sie karta do aparatu razem z Panem od Pani Drobinki i mogliśmy przystapić do działania. Pani Drobinka wiedziała co robi. O TAK!!! Nie trwało to długo zanim powiedziała, że JUŻ ma wszystko, co chciała utrwalić :)
Efekty tej pracy? Proszę podziwiać poniżej.... .... Taka Drobinka a taki talent (dopisek Pani Mamy)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz