
Po
doświadczeniu z Oliwią, która to poprzeczkę podniosła aż za wysoko,
postanowiliśmy (a w zasadzie Pani Mama) poszukać kogoś o podobnych
korzeniach co nasze.
Łatwo nie było. Mama upatrzyła sobie Panią Drobinkę, która wydawała się być dziwnie nieuchwytna...
Jednak
kropla drąży skałę i w końcu Mama wynalazła Panią Drobinkę ogłaszającą
wszem i wobec, że sesja będzie dla dziatwy z okazji zbliżających się
wkrótce urodzin Zbawiciela czyli potocznie zwanych Świąt Karpiowych....
Pani
Mama z zasady zbyt szybka to nie jest i większość spraw odkłada na
kiedyś ale w tym przypadku to było jak atak na z góry upatrzony cel.
Zamówione, zapłacone i na pierwszym miejscu jesteśmy w kolejce jak nic.
Umówiliśmy
się do nazbyt oddalonego od naszego domku parku, który nie pierwszy
raz służył za tło do zdjęć. Przybyliśmy na miejsce jeszcze przed czasem,
znaleźliśmy Panią Drobinkę, jej pociechę i pięknie przygotowaną scenkę z choinką,
ciastkami i wszystkim co potrzeba do wykonania zadania. Jedyne czego
nie było na miejscu to Pana od Pani Drobinki oraz karty do aparatu
niezbędnej w tym przypadku, no bo jak to bez karty robić ludziom
zdjęcia?
Musieliśmy
poczekać, trudno i darmo. Nasz Nadaktywny Obiekt z początku nie wiedział o co
chodzi, lecz szybko wykapował, że jest tu gdzie poganiać i w dodatku to
fantastyczne błoto niedaleko. Dał nam trochę poganiać za sobą i
pomartwić sie o stan swojego odzienia, jednocześnie zapewniając nam
porcję ruchu niezbędnego
podczas tak zimnej (prawie zero stopni) pogody. Na szczęscie dla
wszystkich szybko pojawiła sie karta do aparatu razem z Panem od Pani
Drobinki i mogliśmy przystapić do działania. Pani Drobinka wiedziała co
robi. O TAK!!! Nie trwało to długo zanim powiedziała, że JUŻ ma
wszystko, co chciała utrwalić :)
Efekty tej pracy? Proszę podziwiać poniżej.... .... Taka Drobinka a taki talent (dopisek Pani Mamy)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz