Jak co roku, powiedzmy sobie, prawie co roku o tej samej porze wybraliśmy się w podróż do kraju naszych korzeni i przodków. Do kraju miodem i winem płynącym, za którym tęsknię szczerze od czasu do czasu. Coraz rzadziej, ale wciąż. Ale, że opowieści te nie są o mnie a o Tobie, rozwodzić się nad tym tematem nie będę. Tak więc podróż była dłuuuga, co dziwić nie dziwi, bo zawsze taka jest, od kiedy Twoi rodzice postanawili kolejny rok z rzędu, podróż tę pokonać pojazdem jeżdzącym miast latającym. Nie ma jednak powodów do zażaleń bo dzięki niebiosom Ty lubisz spędzać czas w aucie, więc nawet te naście godzin, a w sumie ponad doba całej podróży, nie wywarło na Tobie żadnego wrażenia bo energia Cię rozpierała do końca. Po drodze rysowaliśmy, śpiewaliśmy, to znaczy Ty śpiewałeś, bo ja to niby fałszuję, uczyliśmy się, bawiliśmy się w strażaków i w co tylko nam przyszło do głowy.
Te dwa tygodnie pełne były podróży, różnych wizyt, mniej lub bardziej ciekawych. Zapisaliśmy wiele wspomnień na naszych dyskach twardych, wiele się nauczyliśmy i sporo zobaczyliśmy.
Jednak największą frajdę sprawiała Ci jazda z babcią na działkę i buszowanie w malinach.
W tym roku odwiedziliśmy dwa lokalne zamki. Zamek "Czocha" i zamek "Grodziec". Wiele lat temu byliśmy z tatkiem na jednym z nich, kiedy bardziej niż zamek, podziwiać można było tylko ruiny. Musimy przyznać iż robi wrażenie, to co dziś widzieliśmy, w porównaniu do wspomnień jakie mamy z przeszłości.

Wiadukt w Bolesławcu, piękny, a najpiękniejszy jest, kiedy jest oświetlony.
A tu mała zajawka "Oceanarium" i Zoo Wrocław. Słonie zdecydowanie przypadły Ci do gustu, co zresztą widać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz